Artykuły muzyczne



Roger Waters The Wall Live In Berlin


Koncert Rogera Watersa i licznego grona jego krewnych i znajomych w Berlinie był nie lada wydarzeniem. Nie tylko raz jeszcze wystawiony został spektakl muzyczno-teatralny The Wall, ale całe widowisko transmitowano "na żywo" drogą satelitarną do wszystkich zakątków Europy. Jeszcze większym wydarzeniem był fakt, że nasza telewizja - za pieniądze Agrosu - dojrzała do przekazania tejże transmisji również "na żywo", a nie kilka lat po fakcie (zazwyczaj reagujemy na wszelkie zjawiska w takim właśnie zastraszającym tempie).

Cała impreza miała charakter antywojenno-charytatywny. Żeby zyski przeznaczone dla Memorial Fund For Disaster Relief rosły jeszcze przez następne lata, od razu zapowiedziano album i kasetę wideo. Album już jest, kaseta wideo będzie niebawem (niniejszą recenzję piszę w połowie września!). Wszyscy oglądaliśmy transmisję 21 lipca i przeżywaliśmy na gorąco potknięcia i błędy, a także wzruszaliśmy się w momentach, gdy działo się coś nowego i efektownego. Reasumując, byliśmy jednak rozczarowani, przede wszystkim zbulwersowani wpadkami technicznymi przy The Thin Ice i Mother oraz doborem niektórych zaproszonych gości. Okazało się na przykład, że kilku tak zwanych zasłużonych weteranów chyba nie stanęło na wysokości zadania: Rick Danko i Levon Helm z osławionego The Band beczeli, fałszując żałośnie i podrygiwali jakby ich mrówki oblazły, wtórując Sinead O'Connor w refrenie Mother. Van Morrison pasował do Comfortably Numb jak śp. Mieczysław Fogg do Black Sabbath. Oglądając koncert w telewizji śpiewaliśmy ten piękny numer z koleżką o wiele lepiej od niego. Głosem i wyglądem ten pan pasowałby raczej do sklepu z krawatami. Nie wspominam już o Cindy Lauper, miotającej się bez sensu po scenie, gdyż ze wszystkich pomyłek ona była w sumie najmniejszą.

Płyta zaś brzmi rewelacyjnie! Wszystko słychać! Słychać nawet to, czego na koncercie nie było. A więc Ute Lemper i Roger Waters bezbłędnie śpiewają The Thin Ice. Danko i Helm nie fałszują. Morrisona miłosiernie wkomponowano w chórek. Słychać doskonale solówki gitarowe Snowy'ego White'a i Ricka Di Fonzo w Comfortably Numb, nawet Jerry Hall nie spóźnia się ze swoim zawołaniem Are you feeling OK? przed wejściem wokalnym Watersa w One Of My Turns. Wycięto wprawdzie (albo raczej: skrócono) końcówkę Young Lust, co jednak jest zgrzytem minimalnym.

Wniosek: nie wiadomo dokładnie, czy jest to album koncertowy, czy też nie. Nie mogę się już doczekać kasety wideo. Jeśli Lemper i Waters będą tam śpiewali The Thin Ice, umrę ze śmiechu. Naprawdę maestro krążył wtedy po scenie, bezradnie rozkładając ręce, co najzabawniej wygląda, gdy podłożymy pod to dźwięk z płyty...

Trudno wydać werdykt. Płyta jest zrealizowana fenomenalnie, pełno tu efektownych momentów, a muzyka od lat bliska jest sercu... Za to wszystko mógłbym śmiało dać (10), ale... nie mogę. Mimo wszystko album daje całkowicie zafałszowany obraz imprezy. Chociaż nie można było (albo nawet nie wypadało) zrobić inaczej, to jednak nie umiem pochwalić producentów za oczywiste oszustwo. Dlatego tylko (7). Oszustwo pozostaje oszustwem, nawet jeśli popełnia się je w dobrej wierze.

TOMASZ BEKSIŃSKI



"Magazyn Muzyczny" nr 11 1990






© Marcin Guzik